Nowy
Rok, nowy start, i co? Ile razy już tak sobie mówiliśmy? Ile rzeczy
planowaliśmy zmienić?
A ile z nich w ogóle się ziściło? Dlatego może najwyższy
czas przestać? Na co komu postanowienia? Żyjmy chwilą, bo przecież nie mamy
gwarancji, że pojawi się przed nami kolejna.
Po
świętach, kilku dniach odpoczynku, sylwestrze i Nowym Roku nadszedł czas, by
powrócić do rzeczywistości. Musieliśmy w końcu wrócić do miasta, do naszego
małego gniazdka. To było dziwne uczucie. Kiedy przekraczałem próg, miałem
wrażenie, jakby coś się zmieniło. Jakby wszystko w tym miejscu było inne. I nie
podobało mi się to uczucie. Powiało chłodem, obojętnością. Nagle przestałem
czuć się dobrze we własnym domu i Ivette chyba miała podobne wrażenie. Nie
mówiła tego otwarcie, ale widziałem, w jaki sposób porusza się po mieszkaniu, w
jaki sposób patrzy na ściany, meble. Coś ewidentnie było nie tak. Nawet nasza
sypialnia przestała być azylem. I nie miałem bladego pojęcia, co było przyczyną
tego wszystkiego. Niby było lepiej, ale przecież... powinno to wyglądać
zupełnie inaczej.
Iv
leżała na kanapie, czytając książkę, a ja nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
Podniosłem więc jej nogi i ułożyłem na swoich kolanach, siadając na drugim
końcu. Zerknęła tylko na mnie przelotnie i wróciła do czytania. Westchnąłem
cicho i zacząłem się bawić jej palcami u stóp. To ponownie zwróciło jej
uwagę.
– Co ci się dzieje? – Zaznaczyła stronę, na której skończyła czytać i odłożyła książkę na bok. I co jej miałem powiedzieć..? Sam nie wiedziałem, o co mi chodzi. Ale mimo to, czułem, że jej chodzi o to samo. Co za debilizm.
Nie odpowiedziałem nic. Przysunąłem się bliżej, wymuszając trochę miejsca, bym mógł się do niej przytulić. Ułożyłem głowę na jej piersi, zaś ręką objąłem w talii i zamknąłem oczy. Poczułem, jak Ivy rozplątuje moją fryzurę, a potem zaczyna gładzić mnie po włosach.
– Co się dzieje, Robaczku? – ponowiła swoje pytanie, a ja znowu westchnąłem, nie potrafiąc zebrać w sobie odpowiednich słów.
– Nie wiem, źle mi - Mimo wszystko chciałem powiedzieć cokolwiek. Nawet jeżeli miałoby to jej niewiele wyjaśnić. – Tutaj... jest jakoś inaczej. Wiem, że też to zauważyłaś. – Uniosłem głowę, spoglądając na nią. Już po samym wyrazie jej twarzy widziałem, że mam rację.
– Też tego nie rozumiem, Tom. Może to miejsce... może z nim jest coś nie tak?
– Wcześniej wydawało się w porządku. Ale pamiętasz naszą rozmowę na balkonie?
Pokiwała twierdząco głową, więc kontynuowałem, będąc nagle natchniony.
– Może potrzebujemy czegoś naprawdę naszego. Coś, co stworzymy od podstaw, razem...
– Chcesz zbudować nam dom? – Roześmiała się, a ja wcale nie uważałem tego za jakiś głupi pomysł. No może nie dosłownie zamierzałem zrobić to własnymi rękoma, ale... – Przecież nie możemy się przeprowadzić na jakieś zadupie.
– Czemu nie? Wszystko da się jakoś obejść – stwierdziłem z przekonaniem i podniosłem się do pozycji siedzącej, by wygodniej nam się rozmawiało. – Poza tym, nie musimy mieszkać na zadupiu. W miastach też są wolne działki...
– Ty naprawdę oszalałeś.
– Przecież też byś tego chciała. To mógłby być nasz prawdziwy dom... W nim byśmy wychowywali nasze dzieci ...
– Wiesz, że to tylko budynek...
– Oczywiście. Ale to przestanie być tylko budynek, gdy się do niego wprowadzimy, gdy założymy rodzinę, gdy będziemy tworzyć w nim wspomnienia. Kiedy wypełnimy go cudownym chwilami.
– Naoglądałeś się za dużo filmów, wiesz? – Uśmiechnęła się lekko i zarzuciła mi ręce na kark, przyciągając do siebie. – Ale, podoba mi się to.
– Tak? – Wymruczałem, muskając delikatnie jej usta. – Czyli mogę zacząć szukać wolnej działki? I zaczniemy projektować nasz mały, przytulny domek?
– Zróbmy to – szepnęła, wpatrując się w moje oczy, a jej twarz rozświetlał piękny, pełen ekscytacji uśmiech. – A ja... – zawiesiła się na moment, jakby sama nie była pewna, co chce powiedzieć. –Postanowiłam, że zrezygnuję z pracy.
– Jak to? – Wykrztusiłem w szoku i nawet nie zdążyłem tego przemyśleć Przecież jak idiotycznie musiało to zabrzmieć! Jakbym miał jej to za złe, czy coś... a przecież zawsze tego chciałem! A ona zawsze się upierała przy swoim, już naprawdę straciłem nadzieję, a tymczasem... Tak mnie zaskakuje... – To znaczy... Czemu zmieniłaś zdanie? – zreflektowałem się szybko, zanim zdołałaby przetworzyć moje słowa w swoim kobiecym móżdżku i odebrać je nie tak, jakbym tego chciał.
– Dużo myślałam po naszej ostatniej rozmowie. Tej o przyszłości, o dzieciach... Wiem, że jak już minie ten najtrudniejszy czas i będziemy mogli znowu starać się o dziecko, nie będzie łatwo. A ja chcę skupić się na tym, co dla mnie najważniejsze... Chcę, by nam się udało, Tom.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak wzruszyłem. Albo pamiętam. To było wtedy, gdy mama ściskała mnie w swoich ramionach z radosnej wieści o naszym ślubie. Ale to i tak było coś więcej.
– Kocham cię, Iv – Ująłem jej twarz w dłonie, patrząc cały czas w oczy. I nawet nie ukrywałem wzruszenia. Pozwoliłem, by kilka łez wypłynęło spod moich powiek. Zignorowałem je całkowicie. – Nigdy nawet nie śniłem o takim uczuciu, jakie do ciebie żywię. I wiem, jestem pewien, że nam się uda. Osiągniemy razem wszystko, czego pragniemy. Ale nie musimy się wcale spieszyć, nie musimy napierać... Rozumiesz, Skarbie? Po prostu pozwolimy, by działo się samo...
– Co ci się dzieje? – Zaznaczyła stronę, na której skończyła czytać i odłożyła książkę na bok. I co jej miałem powiedzieć..? Sam nie wiedziałem, o co mi chodzi. Ale mimo to, czułem, że jej chodzi o to samo. Co za debilizm.
Nie odpowiedziałem nic. Przysunąłem się bliżej, wymuszając trochę miejsca, bym mógł się do niej przytulić. Ułożyłem głowę na jej piersi, zaś ręką objąłem w talii i zamknąłem oczy. Poczułem, jak Ivy rozplątuje moją fryzurę, a potem zaczyna gładzić mnie po włosach.
– Co się dzieje, Robaczku? – ponowiła swoje pytanie, a ja znowu westchnąłem, nie potrafiąc zebrać w sobie odpowiednich słów.
– Nie wiem, źle mi - Mimo wszystko chciałem powiedzieć cokolwiek. Nawet jeżeli miałoby to jej niewiele wyjaśnić. – Tutaj... jest jakoś inaczej. Wiem, że też to zauważyłaś. – Uniosłem głowę, spoglądając na nią. Już po samym wyrazie jej twarzy widziałem, że mam rację.
– Też tego nie rozumiem, Tom. Może to miejsce... może z nim jest coś nie tak?
– Wcześniej wydawało się w porządku. Ale pamiętasz naszą rozmowę na balkonie?
Pokiwała twierdząco głową, więc kontynuowałem, będąc nagle natchniony.
– Może potrzebujemy czegoś naprawdę naszego. Coś, co stworzymy od podstaw, razem...
– Chcesz zbudować nam dom? – Roześmiała się, a ja wcale nie uważałem tego za jakiś głupi pomysł. No może nie dosłownie zamierzałem zrobić to własnymi rękoma, ale... – Przecież nie możemy się przeprowadzić na jakieś zadupie.
– Czemu nie? Wszystko da się jakoś obejść – stwierdziłem z przekonaniem i podniosłem się do pozycji siedzącej, by wygodniej nam się rozmawiało. – Poza tym, nie musimy mieszkać na zadupiu. W miastach też są wolne działki...
– Ty naprawdę oszalałeś.
– Przecież też byś tego chciała. To mógłby być nasz prawdziwy dom... W nim byśmy wychowywali nasze dzieci ...
– Wiesz, że to tylko budynek...
– Oczywiście. Ale to przestanie być tylko budynek, gdy się do niego wprowadzimy, gdy założymy rodzinę, gdy będziemy tworzyć w nim wspomnienia. Kiedy wypełnimy go cudownym chwilami.
– Naoglądałeś się za dużo filmów, wiesz? – Uśmiechnęła się lekko i zarzuciła mi ręce na kark, przyciągając do siebie. – Ale, podoba mi się to.
– Tak? – Wymruczałem, muskając delikatnie jej usta. – Czyli mogę zacząć szukać wolnej działki? I zaczniemy projektować nasz mały, przytulny domek?
– Zróbmy to – szepnęła, wpatrując się w moje oczy, a jej twarz rozświetlał piękny, pełen ekscytacji uśmiech. – A ja... – zawiesiła się na moment, jakby sama nie była pewna, co chce powiedzieć. –Postanowiłam, że zrezygnuję z pracy.
– Jak to? – Wykrztusiłem w szoku i nawet nie zdążyłem tego przemyśleć Przecież jak idiotycznie musiało to zabrzmieć! Jakbym miał jej to za złe, czy coś... a przecież zawsze tego chciałem! A ona zawsze się upierała przy swoim, już naprawdę straciłem nadzieję, a tymczasem... Tak mnie zaskakuje... – To znaczy... Czemu zmieniłaś zdanie? – zreflektowałem się szybko, zanim zdołałaby przetworzyć moje słowa w swoim kobiecym móżdżku i odebrać je nie tak, jakbym tego chciał.
– Dużo myślałam po naszej ostatniej rozmowie. Tej o przyszłości, o dzieciach... Wiem, że jak już minie ten najtrudniejszy czas i będziemy mogli znowu starać się o dziecko, nie będzie łatwo. A ja chcę skupić się na tym, co dla mnie najważniejsze... Chcę, by nam się udało, Tom.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak wzruszyłem. Albo pamiętam. To było wtedy, gdy mama ściskała mnie w swoich ramionach z radosnej wieści o naszym ślubie. Ale to i tak było coś więcej.
– Kocham cię, Iv – Ująłem jej twarz w dłonie, patrząc cały czas w oczy. I nawet nie ukrywałem wzruszenia. Pozwoliłem, by kilka łez wypłynęło spod moich powiek. Zignorowałem je całkowicie. – Nigdy nawet nie śniłem o takim uczuciu, jakie do ciebie żywię. I wiem, jestem pewien, że nam się uda. Osiągniemy razem wszystko, czego pragniemy. Ale nie musimy się wcale spieszyć, nie musimy napierać... Rozumiesz, Skarbie? Po prostu pozwolimy, by działo się samo...
O
tak, "pozwólmy, by działo się samo". Niech nasze życie toczy się
własnym rytmem, bez pośpiechu. A potem niech stanie się coś, co rozpierdoli
cały świat, który sobie tak skrupulatnie ułożyliśmy w naszej miłości. Bo czemu
nie? Przecież o to właśnie chodzi. O te pieprzone emocje, uczucia. Coś, co
czuwa nad nami, coś, ktoś... Sam nie wiem, jak to nazywać. Sam nie wiem, czy
jeszcze w ogóle wierzę w cokolwiek. W istnienie Boga, czy chociażby w
przeznaczenie, w los, który decyduje o wydarzeniach. To drugie byłoby bardziej
realne. Bo jeśli wierzyć w dobroć i miłosierdzie Boga, nie chce się myśleć, że
byłby zdolny tak bardzo utrudniać nam życie. Bo jaki można mieć cel w
sprawianiu komuś tyle bólu i cierpienia? Nie mam pojęcia. Z każdym kolejnym
dniem rozumiem coraz mniej. Nie chcę już nawet próbować rozumieć. Nie umiem się
pogodzić, Ivy... A tak bardzo chciałbym zaznać odrobiny spokoju. Chociaż na
moment. I wiesz co jest najgorsze? Że mógłbym poczuć ukojenie, naprawdę
mógłbym... Tylko w Twoich ramionach. W ramionach, z których sam zrezygnowałem.
Odszedłem, uciekłem... A może to właśnie Ty uzdrowiłabyś moją duszę. Duszę i
nie tylko. Jestem pewien, że by Ci się to udało. Gdybym tylko nie był takim
tchórzem... Nie jestem wcale bohaterem. Jak w tych wszystkich filmach, gdzie
faceci odsuwają się na bok od ukochanych kobiet, by one nie musiały tyle
cierpieć. To wcale nie jest bohaterstwo. To jedna wielka dziecinada. Żałuję,
już tego żałuję. Ale mimo tego nie potrafię wrócić. Bo wiesz jak to jest..? Jak
już zrobisz ten jeden krok, jak już się cofniesz... Nie da się wtedy tak po
prostu wrócić. Nawet jeżeli bardzo się tego pragnie...
Objąłem
Ivy w talii, przyciskając do siebie, gdy tylko weszliśmy do jednego z
berlińskich klubów. Spotkanie z moimi kumplami nieco zmieniło się w
miejscu i czasie, z różnych przyczyn, ale w końcu doszło do skutku. Nie
pamiętam, kiedy ostatni raz byłem z Iv w takim miejscu. Nigdy nie przepadała za
imprezami i zostało jej to do tej pory. Dziś jednak musiała ze mną iść.
Dobrze wiedziała, że bez niej się nigdzie nie ruszę. Nawet specjalnie nie
protestowała. Chyba miała chęć się trochę rozerwać, zresztą ja
również. Tak się wyszykowała, że aż przez chwilę czułem się
zazdrosny. Tak, dopóki nie przypomniałem sobie, że to przecież MOJA
KOBIETA. Cała należy do mnie i to nie ja powinienem czuć się zazdrosny.
Ale jednego jestem pewien. Muszę mieć na nią oko. Oczywiście ufam Ivy, ale nie
ufam śliniącym się na jej widok facetom. To chyba nic zaskakującego.
– Będziesz coś piła? – Zapytałem nim jeszcze dotarliśmy do właściwego stolika.
– Będę dziś bardzo dużo piła! – Zadeklarowała z tajemniczym błyskiem w oku. Muszę przyznać, że mnie zaskoczyła. Rzadko kiedy dotykała czegoś więcej niż lampki wina. – A ty będziesz dziś bardzo dużo ze mną tańczył.
– Doprawdy?
– Dokładnie. – Pokiwała twierdząco głową. – No chyba że wolisz, by ktoś inny to robił.
– Nie ma mowy. – Wzmocniłem uścisk na jej talii i musnąłem ustami skórę tuż za jej uchem. Mruknęła zadowolona, a ja wyczułem w tym słodkim, krótkim i seksownym dźwięku, że chętnie zamieniłaby to na coś więcej. Była ostatnio dużo bardziej napalona ode mnie. To jest niesamowite! I mam nadzieję, że nigdy się nie skończy. Nie wiem, czy kiedykolwiek w ogóle nasz seks był tak zajebisty, jak w ciągu tych kilku tygodni. Czasem mam wrażenie, że niemożliwością jest, aby było lepiej. I właśnie wtedy staje się cud i słowami nie da się opisać jak silne jest to LEPIEJ. – Zamówię nam po drinku. Masz jakieś specjalne życzenia?
– Będziesz coś piła? – Zapytałem nim jeszcze dotarliśmy do właściwego stolika.
– Będę dziś bardzo dużo piła! – Zadeklarowała z tajemniczym błyskiem w oku. Muszę przyznać, że mnie zaskoczyła. Rzadko kiedy dotykała czegoś więcej niż lampki wina. – A ty będziesz dziś bardzo dużo ze mną tańczył.
– Doprawdy?
– Dokładnie. – Pokiwała twierdząco głową. – No chyba że wolisz, by ktoś inny to robił.
– Nie ma mowy. – Wzmocniłem uścisk na jej talii i musnąłem ustami skórę tuż za jej uchem. Mruknęła zadowolona, a ja wyczułem w tym słodkim, krótkim i seksownym dźwięku, że chętnie zamieniłaby to na coś więcej. Była ostatnio dużo bardziej napalona ode mnie. To jest niesamowite! I mam nadzieję, że nigdy się nie skończy. Nie wiem, czy kiedykolwiek w ogóle nasz seks był tak zajebisty, jak w ciągu tych kilku tygodni. Czasem mam wrażenie, że niemożliwością jest, aby było lepiej. I właśnie wtedy staje się cud i słowami nie da się opisać jak silne jest to LEPIEJ. – Zamówię nam po drinku. Masz jakieś specjalne życzenia?
– Zdaję się na ciebie, znasz
mnie najlepiej – oznajmiła z kokieteryjnym uśmiechem i skierowała się do
stolika, zostawiając mnie przy barze. Mam nieodparte wrażenie, że moja kobieta
mnie dzisiaj próbuje uwieść na każdym kroku. Chyba nie mogę się doczekać, aż
wrócimy do domu.
Zamówiłem nam drinki i już z nimi dotarłem do stolika. Moi kumple zdążyli się już zebrać i dotrzymywali Ivette towarzystwa, całkiem nieźle im to wychodziło, bo była niesamowicie roześmiana.
– Jakże tu wesoło – skomentowałem, dosiadając się do nich. – Co takiego zabawnego ci powiedzieli?
– Usłyszałam bardzo ciekawe rzeczy z waszego dzieciństwa.
– Mogłem się tego spodziewać. – Spojrzałem z rozczarowaniem na chłopaków. Jak mogli mnie tak za plecami obgadywać, i to z moją własną narzeczoną?! Zapewne nagadali jej samych najpikantniejszych ciekawostek z mojego młodzieńczego żywota. – Ale dosyć tego dobrego. Teraz ja chętnie posłucham jak żyjecie – sprawnie zmieniłem temat, by przypadkiem coś żenującego z mojej przeszłości nie ujrzało dziś światła dziennego. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Wszyscy po kolei świergotali o swoich losach. A mieli dużo do powiedzenia, zważywszy , że widzieliśmy się ostatnio ładnych parę lat temu. No więc, siedzieliśmy tak z dobre dwie godziny, rozmawiając, śmiejąc się i pijąc drink za drinkiem.
Iv właściwie już po godzinie była pijana, bo jakże inaczej... przecież na co dzień unika alkoholu, więc to było do przewidzenia. Niemniej wyjątkowo mogła sobie na to pozwolić, zwłaszcza pod moim czujnym okiem. Tyle że alkohol wcale nie działał na nią uspokajająco czy usypiająco jak dotychczas mi się wydawało. Stała się naprawdę głośna i energiczna. Nagle zapragnęła robić milion rzeczy naraz. A co gorsza – wcale nie zapomniała, że obiecała mi dziś szalone tańce. Nie jestem miłośnikiem parkietu, dlatego miałem cichą nadzieję, że jej to minie. Niestety wyciągnęła mnie na środek, między ludzi i nie miałem zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Nawet zaczęło mi się to podobać. Iv była naprawdę dzika! Nie miałem pojęcia, że ona potrafi się tak ruszać. A dopiero gdy zaczęła się wokół mnie wić jak kocica i ocierać prowokująco, ciśnienie podskoczyło momentalnie. Stojąc do mnie tyłem, objęła rękoma mój kark, jednocześnie kręcąc cały czas zmysłowo swoimi biodrami. Jej głowa opadła na moje ramię i czułem jędrny tyłek tuż przy swoim kroczu. To zaczynało doprowadzać mnie do szaleństwa. Miałem ochotę złapać jej piersi, masować, ugniatać. Dotykać jej całej. Z ledwością powstrzymywałem się od tego, pamiętając, gdzie się znajdujemy. Przywarłem nosem do jej długiej szyi i przesunąłem nim z góry na dół, zakańczając tę pieszczotę krótkim muśnięciem ust. Odwróciła się wówczas do mnie, w dalszym ciągu obejmując kark, i przywarła do mnie jeszcze szczelniej. Czułem jej piersi na swoim torsie i marzyłem, by móc na nie popatrzeć chociaż przez chwilę. Zupełnie jak jakiś napalony gówniarz.
– Wracajmy do domu, Skarbie – wymruczałem jej do ucha, przygryzając przy tym lekko jego płatek, by nie miała wątpliwości do tego, co zamierzałem z nią zrobić, gdy już dotrzemy na miejsce. Zaśmiała się słodko. Przyrzekam, że był to najsłodszy dźwięk na świecie.
– Nie wytrzymam tyle – stwierdziła, spoglądając mi w oczy. – Już jestem cała mokra i chcę Ciebie.
– Boże, Skarbie, nie mów mi takich rzeczy... teraz...
– Ale ja chcę teraz – powtórzyła niezwykle zmysłowym głosem, a po moim ciele przeszedł silny dreszcz podniecenia. – Zobacz... Sprawdź jak bardzo jestem na ciebie napalona, mój ociekający seksem Gitarzysto...
Jej mruczenie w połączeniu ze słowami, jakich używała, nie ułatwiało niczego w najmniejszym stopniu. Czułem, że za chwilę dostanę wzwodu na środku klubu, wśród obcych mi ludzi.
– Zagraj na mnie swoją melodię.
– Ivy, błagam cię... Nawet nie wiesz jak cholernie bym chciał i chyba oszaleję, jeśli zaraz nie znajdziemy się w naszym łóżku.
– Zróbmy to tutaj – zamruczała, a mi do głowy przyszło tylko jedno. Totalnie już oszalała, albo to wina za dużej ilości alkoholu. Zdecydowanie to musi być ta druga opcja.
– Obawiam się, Myszko, że trochę tu za tłoczno.
– Chodźmy do łazienki – rzekła takim tonem, jakby od samego początku właśnie o to jej chodziło. Ba, ona brzmiała, jakby była całkowicie świadoma i przekonana. Wcale nie było w tym nic pijackiego. A ja kolejny raz doznałem szoku. – Teraz – podkreśliła, gdy wciąż milczałem, wpatrując się w nią z pożądaniem i oszołomieniem zmieszanymi ze sobą.
– Ale... ty, naprawdę..?
– Włóż mi rękę w majtki i poczuj sam jak bardzo naprawdę.
– Fuck, nie masz pojęcia jak ja cię kocham, kobieto – jęknąłem żałośnie i wbrew rozsądkowi oraz wszelkim wątpliwością chwyciłem ją za rękę, ciągnąc w stronę toalet. Po drodze szybka analiza, która lepsza? Męska, damska? W damskiej ładniej pachnie, na pewno częściej. Ale za to większe prawdopodobieństwo publiczności w postaci panienek, które muszą pilnie przypudrować nosek. Więc zdecydowanie męska. Tam też wylądowaliśmy. Po drodze minął nas jakiś gościu, jestem pewny, że doskonale wyczytał z naszych twarzy, co zamierzamy, ale w tym momencie nie interesowało mnie to w ogóle. Moje spodnie zaczęły już boleśnie mnie uwierać i na tym się teraz skupiałem. Wciągnąłem Iv do jednej z kabin i zamknąłem nas w niej na zamek. Tak...
Zamówiłem nam drinki i już z nimi dotarłem do stolika. Moi kumple zdążyli się już zebrać i dotrzymywali Ivette towarzystwa, całkiem nieźle im to wychodziło, bo była niesamowicie roześmiana.
– Jakże tu wesoło – skomentowałem, dosiadając się do nich. – Co takiego zabawnego ci powiedzieli?
– Usłyszałam bardzo ciekawe rzeczy z waszego dzieciństwa.
– Mogłem się tego spodziewać. – Spojrzałem z rozczarowaniem na chłopaków. Jak mogli mnie tak za plecami obgadywać, i to z moją własną narzeczoną?! Zapewne nagadali jej samych najpikantniejszych ciekawostek z mojego młodzieńczego żywota. – Ale dosyć tego dobrego. Teraz ja chętnie posłucham jak żyjecie – sprawnie zmieniłem temat, by przypadkiem coś żenującego z mojej przeszłości nie ujrzało dziś światła dziennego. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Wszyscy po kolei świergotali o swoich losach. A mieli dużo do powiedzenia, zważywszy , że widzieliśmy się ostatnio ładnych parę lat temu. No więc, siedzieliśmy tak z dobre dwie godziny, rozmawiając, śmiejąc się i pijąc drink za drinkiem.
Iv właściwie już po godzinie była pijana, bo jakże inaczej... przecież na co dzień unika alkoholu, więc to było do przewidzenia. Niemniej wyjątkowo mogła sobie na to pozwolić, zwłaszcza pod moim czujnym okiem. Tyle że alkohol wcale nie działał na nią uspokajająco czy usypiająco jak dotychczas mi się wydawało. Stała się naprawdę głośna i energiczna. Nagle zapragnęła robić milion rzeczy naraz. A co gorsza – wcale nie zapomniała, że obiecała mi dziś szalone tańce. Nie jestem miłośnikiem parkietu, dlatego miałem cichą nadzieję, że jej to minie. Niestety wyciągnęła mnie na środek, między ludzi i nie miałem zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Nawet zaczęło mi się to podobać. Iv była naprawdę dzika! Nie miałem pojęcia, że ona potrafi się tak ruszać. A dopiero gdy zaczęła się wokół mnie wić jak kocica i ocierać prowokująco, ciśnienie podskoczyło momentalnie. Stojąc do mnie tyłem, objęła rękoma mój kark, jednocześnie kręcąc cały czas zmysłowo swoimi biodrami. Jej głowa opadła na moje ramię i czułem jędrny tyłek tuż przy swoim kroczu. To zaczynało doprowadzać mnie do szaleństwa. Miałem ochotę złapać jej piersi, masować, ugniatać. Dotykać jej całej. Z ledwością powstrzymywałem się od tego, pamiętając, gdzie się znajdujemy. Przywarłem nosem do jej długiej szyi i przesunąłem nim z góry na dół, zakańczając tę pieszczotę krótkim muśnięciem ust. Odwróciła się wówczas do mnie, w dalszym ciągu obejmując kark, i przywarła do mnie jeszcze szczelniej. Czułem jej piersi na swoim torsie i marzyłem, by móc na nie popatrzeć chociaż przez chwilę. Zupełnie jak jakiś napalony gówniarz.
– Wracajmy do domu, Skarbie – wymruczałem jej do ucha, przygryzając przy tym lekko jego płatek, by nie miała wątpliwości do tego, co zamierzałem z nią zrobić, gdy już dotrzemy na miejsce. Zaśmiała się słodko. Przyrzekam, że był to najsłodszy dźwięk na świecie.
– Nie wytrzymam tyle – stwierdziła, spoglądając mi w oczy. – Już jestem cała mokra i chcę Ciebie.
– Boże, Skarbie, nie mów mi takich rzeczy... teraz...
– Ale ja chcę teraz – powtórzyła niezwykle zmysłowym głosem, a po moim ciele przeszedł silny dreszcz podniecenia. – Zobacz... Sprawdź jak bardzo jestem na ciebie napalona, mój ociekający seksem Gitarzysto...
Jej mruczenie w połączeniu ze słowami, jakich używała, nie ułatwiało niczego w najmniejszym stopniu. Czułem, że za chwilę dostanę wzwodu na środku klubu, wśród obcych mi ludzi.
– Zagraj na mnie swoją melodię.
– Ivy, błagam cię... Nawet nie wiesz jak cholernie bym chciał i chyba oszaleję, jeśli zaraz nie znajdziemy się w naszym łóżku.
– Zróbmy to tutaj – zamruczała, a mi do głowy przyszło tylko jedno. Totalnie już oszalała, albo to wina za dużej ilości alkoholu. Zdecydowanie to musi być ta druga opcja.
– Obawiam się, Myszko, że trochę tu za tłoczno.
– Chodźmy do łazienki – rzekła takim tonem, jakby od samego początku właśnie o to jej chodziło. Ba, ona brzmiała, jakby była całkowicie świadoma i przekonana. Wcale nie było w tym nic pijackiego. A ja kolejny raz doznałem szoku. – Teraz – podkreśliła, gdy wciąż milczałem, wpatrując się w nią z pożądaniem i oszołomieniem zmieszanymi ze sobą.
– Ale... ty, naprawdę..?
– Włóż mi rękę w majtki i poczuj sam jak bardzo naprawdę.
– Fuck, nie masz pojęcia jak ja cię kocham, kobieto – jęknąłem żałośnie i wbrew rozsądkowi oraz wszelkim wątpliwością chwyciłem ją za rękę, ciągnąc w stronę toalet. Po drodze szybka analiza, która lepsza? Męska, damska? W damskiej ładniej pachnie, na pewno częściej. Ale za to większe prawdopodobieństwo publiczności w postaci panienek, które muszą pilnie przypudrować nosek. Więc zdecydowanie męska. Tam też wylądowaliśmy. Po drodze minął nas jakiś gościu, jestem pewny, że doskonale wyczytał z naszych twarzy, co zamierzamy, ale w tym momencie nie interesowało mnie to w ogóle. Moje spodnie zaczęły już boleśnie mnie uwierać i na tym się teraz skupiałem. Wciągnąłem Iv do jednej z kabin i zamknąłem nas w niej na zamek. Tak...
Przyparłem
ją do ściany, patrząc z pożądaniem w jej błyszczące zielenią oczy.
Odwzajemniała to spojrzenie, kusząco zagryzając swoją dolną wargę. Jeszcze nie
zaczęliśmy nic robić, a powietrze już wydawało się być znacznie gęstsze. Moja
dłoń wylądowała na jej udzie, zważywszy, że była zima, miała na sobie dość
grube rajstopy, które miały chronić jej nogi przed mrozem. W tym momencie
jednak bardzo mi się nie podobała ich obecność. Pragnąłem sprawnie dostać się
do jej majtek, a to nie było takie proste, gdy wadził mi ten przeklęty
materiał. Nijak było to zsunąć z jej nóg, tak dokładnie przylegały do skóry i
nie chciały współpracować. Pisnęła, gdy tracąc cierpliwość, zwyczajnie je
rozerwałem.
– Wiesz, ile to kosztowało!?
– Ile mógł kosztować taki
kawałek siatki? – Mruknąłem, wcale nie oczekując odpowiedzi.
Od razu
wykorzystałem okazję i wsunąłem język wprost w jej rozchylone usta, całując ją
głęboko i zachłannie. Odwzajemniła to, dostosowując się do nadanego przeze mnie
tempa. Nie wiem dlaczego byłem tak bardzo porywczy, jakby ktoś mierzył mi czas
albo jakby za chwilę Ivette miałaby gdzieś zniknąć i już miałbym jej więcej nie
dotknąć. Damn, co za idiotyczne myśli! Czym prędzej odgoniłem je od
siebie i skupiłem się na nagich udach pod moimi dłońmi. Nie omieszkałem sprawdzić,
czy Ivette mówiła prawdę i czy faktycznie była taka napalona. Odchyliłem lekko
wskazującym palcem kawałek materiału jej koronkowych majteczek i przejechałem
jego końcem wzdłuż waginy. Jęknęła w moje usta, a lepka maź, którą wyczułem, była
dowodem jej szczerości. Podnieciło mnie to maksymalnie. Iv oderwała się
brutalnie od moich warg. Złapałem w przelocie jej dzikie, kipiące namiętnością
spojrzenie, nim przyssała się do skóry na mojej szyi. Zaczęła całować mnie i
kąsać, począwszy od szczęki, aż po obojczyk. Było to przepełnione tak wieloma
uczuciami, że niemal czułem, jak wtapiają się we mnie wszystkie wraz z jej
pocałunkami. Cały drżałem pod naporem jej miękkich ust. Całkowicie mnie tym
zdekoncentrowała, nie sądziłem, że skóra na mojej szyi jest aż tak wrażliwa.
Jej ręce wdarły się pod moją koszulę, paznokciami wytoczyła sobie szlak do
mojej klatki piersiowej, by masować jej mięśnie i podszczypywać sutki. W tym
momencie cały świat zawirował mi przed oczami. Musiałem sam rozpiąć sobie
spodnie, by choć trochę ulżyć swojemu nabrzmiałemu od podniecania penisowi.
Odchyliłem się lekko do tyłu, pozwalając jej przejmować kontrolę. Właściwie
sama o tym już zadecydowała, więc to była tylko formalność.
– Jesteś taki twardy... –
wymruczała, nie odrywając ust od mojego torsu, ale jednocześnie nie
przeszkadzało jej to w objęciu mojego członka dłonią. Fuck. To nie było zwykłe
objęcie. Zrobiła to tak silnie, a jednocześnie z takim wyczuciem, że niemal
natychmiast poczułem, jak oblewa mnie fala błogiego gorąca odbierającego
trzeźwość myślenia. Trzymała mojego penisa w swojej dłoni i mogłaby w tym
momencie zażądać ode mnie wszystkiego, a ja bym spełnił jej życzenia bez chwili
zawahania. – Taki duży . – Tym razem uniosła głowę,
spoglądając prowokująco w moje oczy. – Gruby –
kontynuowała, a ja czułem, jak z każdym kolejnym dźwiękiem jej głosu, pulsuję w
jej dłoni bardziej. – Idealny. – Ostatni wyraz wypowiedziała
niemal szeptem, pochylając się na wysokości mojej twarzy. Jej ciepły oddech
musnął moją skórę. Nie wytrzymałem. Przygniotłem ją na nowo do ściany i
zerwałem z niej majtki, by następnie zacisnąć swoje ręce na nagich, jędrnych
pośladkach. Chwyciłem za nie mocno, aż pisnęła z podniecenia i uniosłem ją do
góry. Mój członek niemal sam nakierował się do jej wejścia. W ostatniej chwili
powstrzymałem się, by nie wbić się w nią gwałtownie. Postanowiłem tym razem ja
się z nią trochę podroczyć. Wyraźnie się zdziwiła, gdy nie poczuła mnie od razu
w sobie. Uśmiechnąłem się jedynie lekko i dosłownie musnąłem jej czuły punkt
koniuszkiem swojego penisa. Jęknęła tak głośno, że na pewno ktoś mógłby to
usłyszeć, gdyby znajdował się w pobliżu. Zacisnęła dłonie na moich ramionach,
patrząc na mnie zamglonym wzrokiem. A ja ponowiłem swój ruch. Otarłem się o nią
kolejny raz. Zaczęła ciężej oddychać i wić się lekko w moich ramionach.
Widziałem, że nie jest w stanie dłużej czekać, lecz mimo to nie prosiła jeszcze
o więcej. Nie przestawałem więc, choć z każdą kolejną sekundą czułem, że sam
siebie zapędzam w kozi róg. Wsunąłem w nią główkę penisa, by zaraz wysunąć ją z
powrotem. Powtórzyłem to znowu. Kolejny raz wsunąłem się nieco głębiej i znowu
wyszedłem. Z jej ust zaczęły wydostawać się namiętne sapnięcia, a ręce
zawędrowały na piersi. Zaczęła je masować, dotykać swojego ciała. Ten widok
zaważył o wszystkim. Kiedy ponownie chciałem się w nią wsunąć na moment,
skończyło się na tym, że wypełniłem ją do końca. Tak głęboko, jak tylko była
dla mnie dostępna. To było perfekcyjne. Ścianki jej pochwy idealnie otuliły
mojego penisa. Z długim westchnieniem moja głowa opadła na jej ramię, ukrywając
twarz w zagłębieniu jej szyi. Dopiero w nią wszedłem, a to już było tak
cholernie przyjemne. Tak niesamowicie rozpieprzało mnie od środka. Rozpływałem
się pod masą uczuć, jakie na mnie spłynęły.
– Jak cudownie... –
sapnąłem, całując delikatnie jej skórę. Ivy wplotła dłoń w moje włosy, a ja
zacząłem delikatnie poruszać się w niej. Stopniowe, lekkie pchnięcia i była
moja. Cała moja. Słodko jęcząca wprost do mojego ucha pieszcząca jego skórę
gorącym oddechem. Przyciskała mnie do siebie, moja twarz zdążyła zsunąć się już
do jej dekoltu. Dłońmi masowałem jej uda i pośladki, dociskając ją mocniej przy
każdym pchnięciu. Spełnienie było tak blisko. Obydwoje pogrążyliśmy się w tej
chwili. Nieważne było, że znajdujemy się w jednym z kibli, w klubie. Że to
miejsce publiczne i nie ma w tym krzty romantyzmu. Wydawać by się mogło, że takie chwile nic nie znaczą.
Szybkie numerki, by jedynie zaspokoić swoje żądze. A między nami działo się
znacznie więcej. Czuliśmy to całymi swoimi ciałami. Każdą ich komórką,
cząstką... I marzyłem, by nasz seks już zawsze tak wyglądał. Byśmy już zawsze
mieli w trakcie takie silne doznania. Nie tylko fizyczne, ale i umysłowe,
emocjonalne.
– Och, tak, tak, tak...
Kochanie... – Słyszałem, że dochodzi. Sekundy dzieliły ją od szczytu
rozkoszy, a ja byłem w tym razem z nią. Przyspieszyłem nieco, ale nadal nie
byłem zbyt gwałtowny. Chciałem celebrować ten stosunek. Każdą jego sekundę. Z
dokładnością i wyczuciem. Przestałem to kontrolować dopiero, gdy sam poczułem,
że doznaję spełnienia. Spazmy rozkoszy zaczęły wstrząsać naszymi ciałami. Teraz
obydwoje jęczeliśmy, dyszeliśmy, z trudem łapiąc kolejne oddechy. Powietrze
było gęste i gorące. Piersi Ivette obijały się o moją klatkę, a moje palce
wciąż zaciskały na jej pośladkach. Ssałem jej skórę nie mogąc w inny sposób
wyrazić swoich emocji. Orgazm był długi i potężny, z trudem utrzymałem się na
nogach... a musiałem jeszcze uważać, by Iv nie osunęła się po ścianie. Obydwoje
byliśmy bliscy runięcia na zimne, brudne kafelki. Udało mi się jednak zapanować
nad sytuacją. Utrzymałem nas w pionie mimo iż Ivy wyginała się cała pod wpływem
fal, jakie nią wstrząsały. – Och... tak, dziękuję, dziękuję... Tylko nie wychodź
jeszcze, proszę – wyszeptała, z trudem łapiąc oddech.
– Nie zamierzam – zapewniłem
ją i począłem składać pocałunki od jej szyi, aż po samą skroń. Ucałowałem każdy
skrawek jej twarzy, na koniec zatrzymując się na dłużej przy wargach. Wpiłem
się w nie i spiłem z nich całą słodycz oraz rozkosz, jakie je okrywały.
Całowałem tak długo, aż stały się nabrzmiałe i zapewne lekko obolałe. –
Kocham cię, tak cholernie mocno cię kocham, że aż się tego boję... –
wyznałem pod wpływem dziwnego, silnego impulsu, który mnie do tego skłonił. To
była najczystsza prawda. Nie byłem w stanie pojąć siły uczucia, jakim ją darzę.
Bałem się, że kiedyś ono mnie po prostu przerośnie. Że wciąż jestem na to za
słaby. Ale kiedy trzymałem ją w swoich ramionach, czułem się najsilniejszym facetem
na ziemi. I to wcale nie pod względem fizycznym.
– Strach jest dobry, oznacza,
że ci na czymś zależy.
– Ty jesteś wszystkim, na czym
mi zależy.